czwartek 14, grudzień, 2023

Grand Prix Krakowa

Grand Prix Krakowa w biegach górskich to cykl biegów na różnych dystansach. Organizowane są w sezonie jesienno-zimowym od listopada do marca na zróżnicowanych dystansach od trzech do ponad trzydziestu kilometrów. Wszystkie biegi odbywają się w pięknych okolicznościach natury Lasku Wolskiego w Krakowie. Biegi mają już ponad dziesięcioletnią tradycję i nieznacznie zmieniły się na przestrzeni dekady. W sezonie 2023/2024 odbywają się na pięciu dystansach: 3,7km, 5,7km, 11,6km 23,2km i 34,8km oraz w formule biegów dla dzieci. Każdy uczestnik może zapisać się na więcej niż jeden bieg. Główne ściganie odbywa się w niedzielę, zawodnicy różnych dystansów startują o innych godzinach. Dodatkowo w sobotę, w przeddzień głównych zmagań, można pokonać oznaczoną trasę samodzielnie rejestrując czas i ślad GPS. Ten rodzaj wyścigu nazywany jest rywalizacją GPS. Najbardziej zaprawieni zawodnicy startują nawet na dwóch, a może nawet na trzech dystansach w jeden weekend.


3 grudnia 2023 rozpoczęliśmy zmagania w ramach Grand Prix Krakowa na drugim etapie cyklu. Był to już trzeci start, bo w październiku uczestnicy mogli podjąć zmagania w „Prologu” do cyklu. „Prolog” nie jest punktowany w klasyfikacji generalnej, ale liczy się do puli punktów w ramach zmagań Iron GPK, które jest dedykowane tym, którzy chcą startować na więcej niż jednym dystansie. Ich punkty z różnych dystansów sumują się.

W październiku wystartowałem na dystansie 5,7km. Zająłem nieoczekiwanie pierwsze miejsce w kategorii wiekowej. W listopadzie wystarowałem na dystansie, w którym będę kontynuował cykl, czyli na 11,6km. Zaliczyłem wtedy wpadkę, bo zająłem odległe miejsce, pobiegłem dużo poniżej oczekiwań, mimo, że byłem już w drugim miesiącu przygotowań, a warunki i pogoda dopisywały. Początkowo swoją słabą formę zrzuciłem na zbyt ciepłe ubranie, na pominięcie śniadania i brak nastawienia do podjęcia rywalizacji. Ale równie dobrze mogło na wynik wpłynąć oddanie krwi dwa tygodnie wcześniej.

W grudniu czułem się już znacznie lepiej przygotowany i zmotywowany. Pogoda jednak sprawiła nam niespodziankę. Warunki na trasie były szczególne. Pierwszy raz odkąd biegam w tym cyklu, a to mój czwarty sezon, sypnęło tak mocno śniegiem. Momentami było ślisko, bo ziemia wciąż była ciepła, więc śnieg roztapiał się pod spodem i tworzyły się śliskie błotniste kałuże. Na szczęście było naprawdę sporo świeżego śniegu, który bardzo dobrze izolował tę warstwę i można było złapać przyczepność pod stopą.

W całej swojej historii biegów w Grand Prix wywracałem się niejednokrotnie. Zwykle było to spowodowane lodem lub błotem. Jeden raz pamiętam, że młode drzewo uratowało mnie przed upadkiem do niegłębokiego wąwozu w miejscu, gdzie zbieg kończył się niezbyt ostrym zakrętem. Innym razem na kilkusetmetrowym odcinku wywinąłem orła dwukrotnie na zupełnie prostym odcinku. Tym razem zaliczyłem dwa lekkie upadki. Ale wierzcie mi, z uśmiechem podnosiłem się z wysokiej warstwy miękkiego białego puchu. Czułem się jak dzieciak tarzający się w święta w przyjemnym zimowym śniegu. Ten świeży śnieg pomagał na zbiegach, bo łatwiej było zachować równowagę.

Z zamian trudno było wyprzedzać. Na całej jedenastokilometrowej trasie można było to zrobić w kilkunastu miejscach. Trzeba było to zrobić w odpowiednim miejscu i wysoko podnosić kolana biegnąc przez zaspy. Ale udawało się to tylko tam, gdzie droga była na tyle szeroka, że pozwalała zrównać się z przeciwnikiem i go przegonić. Tworzyły się pociągi zawodników. To też pomagało, nie było mowy o zwalnianiu, trzeba było gonić osobę przed sobą i nie zwalniać, bo czuć i słychać było oddech przeciwnika na plecach.

W takim reżimie udało się przebiec całość w czasie szybszym niż w listopadzie. Nie było szaleństwa, bo 1:02:02 to wciąż wynik dużo poniżej moich prywatnych oczekiwań, ale biorąc pod uwagę, że wiele osób również pobiegło poniżej własnych życiówek, to był dobry prognostyk na kolejne trzy etapy w przyszłym roku. Forma i apetyt na wyniki rosną.

Na trasie pojawiło się mnóstwo ludzi, statystyki całej imprezy są imponujące. 153 osób wystartowało i ukończyło zmagania na dystansie 3,7km. Na trasie 5,7km było 160 uczestników. Na 11,6km rywalizowało 280 osób, w tym dwójka Vege Runners – Ula, która użyczyła zdjęcia oraz moja skromna osoba. Na 23km wystartowało 116 biegaczy. Na mecie dystansu 34,8km zameldowało się 27 śmiałków, w tym sympatyk naszego klubu – Dominik, który zajął pierwszą lokatę.

Wszystkich z Krakowa i okolic oraz wszystkich śmiałków z nizin, którzy lubią twardą oraz wesołą rywalizację na różnych dystansach w zimowej górskiej atmosferze zapraszamy do Lasku Wolskiego na kolejne zmagania. Dla najlepszych – tych naprawdę najszybszych – organizator przewidział nagrodę pieniężną za pobicie rekordu trasy! Ale uwaga! Rekordzistami są takie zacne persony jak Agnieszka Cader, Martyna Młynarczyk (Kantor) czy Katarzyna Solińska wśród kobiet. Rekordy mężczyzn należą do Adama Czerwińskiego i Dominika Tabora.

/Marek Włostowski

Dodaj komentarz